Share

cover art for Między Izbą Cywilną Sądu Najwyższego a Norymbergą

Rzecz w Tym

Między Izbą Cywilną Sądu Najwyższego a Norymbergą

Koalicja rządząca stosuje wersję formuły Radbrucha. Zmiany wprowadzone za czasów PiS w sądownictwie są nielegalne, dlatego premier wycofał kontrasygnatę – mówił w podcaście „Rzecz w tym” Tomasz Pietryga, zastępca redaktora naczelnego „Rzeczpospoltej” odpowiedzialny za newsroom prawny.


 


Deklaracja premiera Donalda Tuska o wycofaniu kontrasygnaty do decyzji Andrzej Dudy, który powołał sędziego Krzysztofa Wesołowskiego do przeprowadzenia wyborów w Izbie Cywilnej Sądu Najwyższego wywołała wielkie poruszenie w środowisku prawników.


Przemysław Rosati, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej nazwał decyzję premiera „opcją atomową”. - A zawsze trzeba szukać rozwiązań proporcjonalnych do sytuacji, której chcemy bronić albo którą chcemy w jakikolwiek sposób zakończyć – mówił w TVN24 adwokat.

Zdaniem Tomasza Pietrygi ruchy premiera Donalda Tuska świadczą o stosowaniu współczesnej wersji formuły Radbrucha. Ten filozof prawa sformułował koncepcję pomagającą rozliczać nazistowskich zbrodniarzy. Głosiła, że skrajnie niemoralne prawo nie jest prawem, nawet jeśli jest uchwalone z pozorami legalności.


- To dlatego premier Donald Tusk w piątek w dyskusji ze środowiskami prawniczymi wspomniał procesy norymberskie – dopytywał Michał Szułdrzyński.


- Wydaje mi się, że tak – odparł Pietryga. Jego zdaniem część radykalnie nastawionych przedstawicieli środowiska prawniczego uważa wszystkie zmiany wprowadzone przez PiS za nielegalne. Więc i ich konsekwencje są nielegalne. – Zgodnie z tą formułą Radbrucha. Choć porównywanie III Rzeszy i PiS to przesada – podkreślił.


Jego zdaniem rozwiązaniem sporu może być tylko kompromis. – To musi być decyzja polityczna o kompromisie, za którą pójdzie kompromis prawny – stwierdził Pietryga. Choć przyznał, że szans na niego dziś nie widzi. – Premier Tusk jest pod wpływem najbardziej radykalnych przedstawicieli środowisk prawniczych, którzy wykluczają jakikolwiek kompromis z prezydentem Andrzejem Dudą, KRS czy neosędziami – zauważył. Choć nie ma w tej sprawie jednomyślności w środowiskach prawniczych. – Przykładem może być głos Przemysława Rosatiego czy Andrzeja Zolla, ale oni nie stanowią większości w środowiskach prawniczych.

More episodes

View all episodes

  • Wybuchające pagery Hezbollahu. W co gra premier Izraela Beniamin Netanjahu?

    28:59|
    Detonując pagery, które zabiły 11 osób i raniły ponad cztery tysiące osób, Mosad, izraelski wywiad, chciał pokazać na co go stać i jak głęboko infiltruje swoich przeciwników – uważa Jędrzej Bielecki, dziennikarz działu zagranicznego „Rzeczpospolitej”.To była historia jak z filmu. We wtorek w Libanie doszło do eksplozji tysięcy miniaturowych urządzeń, służących do komunikacji bojownikom Hezbollahu. – Korzystają z pagerów, ponieważ uważają, że zwykła sieć komórkowa jest infiltrowana przez Izrael – tak Jędrzej Bielecki tłumaczył powód, dlaczego Hezbollah używa sposobu komunikacji znanego z lat dziewięćdziesiątych.W urządzeniach produkowanych przez tajwańską firmę, z których część wytworzono na Węgrzech, przy baterii zamontowano małą ilość materiału wybuchowego, którego eskplozja raniła cztery tysiące osób, 11 zaś zginęło.Bielecki zastanawiał się, jaka będzie reakcja Hezbollahu na ten ruch. Czy odpowie zbrojnie? Czy zaangażuje się w tę odpowiedź wspierający Hezbollah Iran? Przypomniał, że po tym, jak na terytorium Iranu Izrael zabił przywódcę Hamasu Ismaila Hanijję w lipcu tego roku, Teheran zapowiedział krwawą zemstę. Taka zemsta do dziś jednak nie nastąpiła, również z powodu nacisków Stanów Zjednoczonych, którym zależało na tym, by nie doszło do eskalacji napięcia na Bliskim Wschodzie.- Premier Izraela Beniamin Netanjahu gra na Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA – uważa Bielecki. Trump, który zerwał za swej prezydentury umowę z Iranem i pośredniczył w „porozumieniach Abrahamowych”, czyli pojednaniu miedzy Izraelem a kilkoma państwami arabskimi, był bliskim sojusznikiem Netanjahu. Administracja Biedna i Harris utrzymała bliski sojusz z Izraelem, ale była znacznie bardziej krytyczna wobec Netanjahu.– Od 2019 roku na izraelskim premierze ciążą zarzuty korupcyjne. Jak przestanie być premierem, może trafić do więzienia. Konflikt z Hamasem na południu i Hezbollahem na południu, jest więc Netanjahu na rękę, pozwala mu się utrzymać przy władzy – twierdzi Bielecki.Jego zdaniem stawką konfliktu jest w tej chwili nie tylko pokój na Bliskim Wschodzie, ale też przyszłość Izraela jako jedynego demokratycznego państwa w tamtym regionie.Bielecki uważa, że Joe Biden uznał, że zagrożeniem dla światowego pokoju jest sojusz Rosji i Chin wraz z Iranem i Koreą Północną. – Dlatego buduje sojusze z krajami, które mogę te kraje zatrzymać: m.in. Japonią, Tajwanem, Koreą Południową, dalej na zachód wokół Iranu, i wokół Rosji. Stabilność na bliskim wschodzie jest kluczowym warunkiem tego układu sił – twierdzi.Co by się stało, gdyby Iran został sprowokowany do ataku na Izrael? Zdaniem Bieleckiego USA musiałby się włączyć w jego obronę, co doprowadziłoby do wojny na znacznie większą skalę.
  • Powódź pokazuje prawdziwy obraz naszego państwa i społeczeństwa. I on daje nadzieje

    20:59|
    Czy jestem zaskoczona? Nie, bo Polacy są dobrzy w takich akcjach, to jest piękne i budujące. W obliczu tak strasznej powodzi widzimy istotę naszego człowieczeństwa, to, co czyni nas społeczeństwem. Ale też się okazuje, że bardzo sprawnie działa państwo – mówi Estera Flieger w codziennym podcaście „Rzeczpospolitej”.Jaki obraz naszego człowieczeństwa wyłania się z klęski żywiołowej na południu Polski i debaty publicznej wokół powodzi? O to Michał Płociński pyta w podcaście „Rzecz w tym” publicystkę „Rzeczpospolitej” Esterę Flieger.Czy nie jest to trochę zaskakujące, że ratowanie zwierząt z powodzi rodzi tak duże kontrowersje, szczególnie w serwisach społecznościowych? – Ja bym powiedziała, że tych kontrowersji jest dużo mniej niż emocji pozytywnych, bo serwisy społecznościowe obiegają zdjęcia nie tylko służb ratowniczych, ale również ofiar powodzi, ludzi, którym tonie dobytek życia, a sami jeszcze w tym czasie niosą jeszcze pomoc naszym braciom mniejszym. To jest na przykład zdjęcie pana Radosława, który stoi po pas w wodzie i trzyma uratowanego dzikiego zająca. To zdjęcia innego pana, który rzucił się na pomoc tonącemu jeżowi i owinął go następnie w ręcznik – odpowiada dziennikarka. – Myślę więc, że dużo więcej jest takiego pozytywnego obrazu, że liczymy się z losem zwierząt, bo myślimy o nich nawet w tak trudnych chwilach.Są też zdjęcia z wrocławskiego schroniska dla zwierząt, do którego ustawiają się długie kolejki samochodów, by chociaż na te kilka ciężkich dni przygarnąć po jednym czworonogu. – Czy jestem zaskoczona? Chyba nie, bo Polacy są dobrzy w takich akcjach. Bardzo się cieszę, to jest piękne i budujące – ocenia Flieger. – To właśnie istota człowieczeństwa, to nas czyni społeczeństwem. W sensie to, co myślimy o naszych braciach mniejszych, że to jest też w pewnym sensie substancja społeczna, substancja narodu.Ale może rzeczywiście są sytuacje, kiedy pojawia się dylemat, gdzie rzucić siły ratunkowe, czyli czym mają zająć się strażacy? – Ja bardzo ufam służbom, bo publicysta, do którego się przed chwileczką odnieśliśmy, czyli Łukasz Warzecha. siedząc w bezpiecznym miejscu, w domu, stukając w klawiaturę komputera, napisał coś, co podważa zaufanie do służb. On z kanapy im radzi, jakie są priorytety, kogo mają ratować. A ja chciałabym wyrazić gorące i wielkie poparcie dla służb. Wierzę w to, że strażacy wiedzą, kogo ratować, jakie są ich możliwości, co mogą zrobić i myślę, że nie potrzebują w tym momencie rad publicystów z Warszawy, tylko robią swoją robotę – odpowiada dziennikarka.Skąd ta wiara w służby? – Ona się bierze z obserwacji tego, jak służby mundurowe działają na przestrzeni lat i podczas wielu kryzysów. Straż pożarna jest tą akurat służbą, która się cieszy nieustannie, od wielu lat, we wszelkich badanach opinii publicznej, największym zaufaniem Polaków spośród wszystkich służb.– Na co dzień państwo jest takim chłopcem do bicia, mówimy często, że państwo nie działa, że trzeba wszystko załatwiać sobie na własną rękę. A w sytuacji kryzysowej się okazuje, że to państwo jednak działa sprawnie, że jego służby skutecznie pomagają Polakom, którzy tracą właśnie dobytek życia, którzy wymagają ewakuacji. Mam nadzieję, że ta tragedia będzie takim momentem, w którym zmienimy sposób myślenia o państwie i spojrzymy na nie w końcu nie jak na opresora, ale jak na błogosławieństwo. I będziemy się cieszyć z tego, że funkcjonujemy w obrębie takiej wspólnoty – podsumowuje Estera Flieger.
  • Michał Kolanko: Ludzie w czasach kryzysu czują fałsz

    16:43|
    Ludzie w czasach kryzysu czują fałsz. Pielgrzymki na wały nie są nikomu potrzebne – mówi w podcaście "Rzecz w Tym" Michał Kolanko, dziennikarz "Rzeczpospolitej". - Wszystko można przegrzać – także krytykę rządu przez opozycję. Wydaje się, że PiS jest dzisiaj bliski takiego przegrzania krytyki – mówi gość Marzeny Tabor-Olszewskiej. - Rząd działa w sytuacji powodziowej proaktywnie. Widać było pod koniec tygodnia, że komunikaty są wypuszczane z wyprzedzeniem. Opozycja szuka trochę dziury w całym, ale Donald Tusk doskonale zdaje sobie sprawę, że pomimo tego, iż polityki obecnie nie ma - nastąpił reset spraw politycznych - to jednak rząd jest cały czas oceniany – mówi Michał Kolanko.- Każda sytuacja kryzysowa o tak ogromnej skali jest czasem, w którym można się zbudować polityczne. Są jednak dwa ryzyka. Ryzyko wpadki poprzez szkodliwą wypowiedź, ale też ryzyko „przegrzania” swojej obecności i zaangażowania – mówi dziennikarz rp.pl w podcaście "Rzecz w Tym".- Wszystko można przegrzać – także krytykę rządu przez opozycję. Wydaje się, że PiS jest dzisiaj bliski takiego przegrzania krytyki – przekonuje Kolanko. - Obecnie wszyscy się skupiają na tym żeby pomagać. Czas na powrót polityki będzie, ale politycy PiS muszą być ostrożni, żeby nie eksponować celów politycznych ponad trudną sytuację powodzian - dodaje.- Pandemia koronawirusa, ale też wybuch wojny w Ukrainie, były sytuacjami, w których politycy zobaczyli, że są oceniani w momentach kryzysu. Te sytuacje wiele osób nauczyły reagowania w kryzysie. Dzisiaj jednak jest taki moment, żeby pomóc ofiarom powodzi. Na rozliczenia polityczne przyjdzie czas – mówi gość programu "Rzecz w Tym".- Opinia publiczna oczekuje przede wszystkim nieprzesadzonej obecności polityków i jasnych komunikatów. Nie potrzebujemy ani siana paniki, ani PR-owych ustawek. Ludzie w czasach kryzysu czują fałsz. Pielgrzymki na wały nie są nikomu potrzebne – tłumaczy Kolanko.
  • Dzięki kłopotom Czarneckiego, rząd nie musi się tłumaczyć ze swoich problemów

    25:41|
    Dlaczego zatrzymanie Ryszarda Czarneckiego stało się tak dużym politycznie wydarzeniem? – Coraz więcej pojawiało się informacji na jego temat – mówił w podcaście „Rzecz w tym” Jacek Nizinkiewicz, dziennikarz i publicysta „Rzeczpospolitej”.Gość podcastu zwrócił również uwagę na fakt, że Czarnecki był jedną z twarzy Prawa i Sprawiedliwości. – Bywał na Nowogrodzkiej, miał dostęp do ucha prezesa Kaczyńskiego, a nawet jak nie miał, to sprawiał wrażenie, że ma. Dbał o dobre kontakty z dziennikarzami i różnymi środowiskami – zauważył Nizinkiewicz.Dziennikarz przypomniał, że w Polsce obowiązuje domniemanie niewinności i dopóki nie będzie prawomocnego wyroku nie można mówić, że jest winien zarzucanych mu czynów. Zauważył jednak, że nawet politycy PiS nie chcieli bronić sprawy kilometrówek, czyli wniosków o zwrot kosztów podróży do siedziby Parlamentu Europejskiego dziwnymi środkami transportu. – Jego tłumaczenie było nieakceptowalne – mówił Nizinkiewicz. - Nie zaprzeczył zarzutom, ale zrzucił winę na współpracowników – tłumaczył dziennikarz. – Inaczej niż przy sprawie zatrzymania Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika czy Marcina Romanowskiego, politycy PiS nie stają za nim murem. Co mówił o nim Przemysław Czarnek czy Jacek Sasin? – pytał.Według Nizinkiewicza zatrzymanie Czarneckiego jest wygodne dla rządzących. – Nikt nie mówi już o błędzie Donalda Tuska, jakim było wycofanie wpisu w mediach społecznościowych opublikowanej w Monitorze Polskim kontrasygnaty pod nominacją neosędziego – zauważył. Jego zdaniem to wycofanie było błędem, ponieważ ożywiło sprawę, która już raz zaszkodziła premierowi. Zwrócił też uwagę na wypowiedź Tuska o tym, że jego działania będą krytykowane za to, że nie będą w pełni realizować zasad praworządności. – Jeśli się krytykowało PiS za łamanie praworządności, trzeba samemu być konsekwentnym – mówił Nizinkiewicz.
  • Kamala Harris miała wizerunek „Mamali”. W debacie pokazała, że potrafi brać udział w ostrych starciach

    22:13|
    - Dotychczas Kamala Harris nie brała udziału w ostrych debatach politycznych. Stała z boku. Miała wizerunek łagodnej „Mamali”, a nie gracza wagi ciężkiej – mówi w podcaście "Rzecz w Tym" Artur Bartkiewicz, szef wydawców strony głównej rp.pl.- Zwolennicy Donalda Trumpa jeszcze przed zakończeniem debaty mówili, że wygrał ją… Donald Trump. Z kolei zwolennicy Kamali Harris wskazywali na jej zwycięstwo. Jednak już pierwszy sondaż po tym wydarzeniu pokazał, że wygrała jednak Kamala Harris. Większość zarejestrowanych wyborców, którzy oglądali debatę uznali, ze Harris była lepsza, pomimo, że to już szósta debata Donalda Trumpa – mówił Artur Bartkiewicz.- Po trudnym początku Kamala Harris rozluźniła się i zaczęła czuć się coraz lepiej podczas dyskusji z Donaldem Trumpem. Prowokowała go do takich wypowiedzi, które nie służyły kandydatowi Republikanów. Trump wystawił się na łatwy strzał, powtórzył pogłoski na temat zjadania zwierząt domowych przez migrantów, co jest oczywistym fake newsem – mówił gość podcastu Rzecz w tym.- Nasze europejskie debaty w porównaniu z amerykańskimi są naprawdę merytoryczne. W Stanach Zjednoczonych mamy zawsze do czynienia z show. Kamala Harris ma wizerunek polityka sympatycznego. Niekoniecznie Amerykanie widzą w niej mocnego lidera – mówi Bartkiewicz i dodaje, że podczas debaty widzowie przekonali się, że Harris może pokazać się także z "ostrzejszej" strony.- Dla Amerykanów najważniejsza jest polityka wewnętrzna. To ogromny atut Donalda Trumpa. Pomimo sześciu bankructw, które ogłaszał Donald Trump wciąż ma wizerunek tej osoby, która zna się na biznesie. Kamala Harris nie ma takiego zaplecza – mówi gość Marzeny Tabor – Olszewskiej.
  • Estera Flieger: Jarosław Kaczyński szuka księcia z bajki

    19:24|
    Jarosław Kaczyński – prezes PiS szuka do wyścigu prezydenckiego kandydata „młodego, wysokiego, okazałego, przystojnego, który ma rodzinę, zna bardzo dobrze język angielski, a najlepiej dwa języki obce”. – Oznacza to, że szuka księcia z bajki – komentuje Estera Flieger, dziennikarka "Rzeczpospolitej". – Do tych kryteriów powinien zostać jeszcze przymiotnik „bogaty”, biorąc pod uwagę problemy PiS z subwencją.Pozostał już niecały rok do wyboru kolejnego prezydenta Polski. Na dzisiaj wiadomo niewiele i dlatego arena politycznych rozgrywek jawi się dość tajemniczo. Co wiemy dzisiaj o możliwym scenariuszu na przyszłoroczne wybory? Marzena Tabor – Olszewska rozmawia o tym z Esterą Flieger – dziennikarką „Rzeczpospolitej ” w podcaście „Rzecz w tym”.Estera Flieger uważa, że istotną cechą potencjalnego prezydenta jest zdolność do konsensusu. – Potrzeba osoby, która będzie potrafiła stworzyć wspólnotę, zwłaszcza w kontekście sytuacji wojny na wschodzie – mówi dziennikarka „Rzeczpospolitej”.Flieger nie wyklucza scenariusza, w którym zostanie wystawiony jakiś kandydat PiS i jeśli nie będzie się sprawdzał, to w trakcie kampanii po prostu partia zdecyduje się wystawić kogoś innego.Dziennikarka w podcaście „Rzecz w tym” mówi także o tym, że złośliwi mogliby powiedzieć, że wymienione przez Jarosława Kaczyńskiego cechy idealnie opisują… Rafała Trzaskowskiego – polityka wskazywanego jako potencjalnego kandydata PO na prezydenta Polski. - Rafał Trzaskowski na pewno by chciał. Na ten moment nie mamy pewności czy na pewno Donald Tusk postawi na Trzaskowskiego. Możliwe, że jeśli kampania będzie oparta na takim totalnym „antyPiSie” to w grze pojawi się Radosław Sikorski – mówi Estera Flieger.
  • Putin mówi, że głosowałby na Kamalę Harris i widzi szansę na pokój. O co mu chodzi?

    23:44|
    Czy wypowiedzi Władimira Putina o Kamali Harris i o tym, kto powinien być mediatorem w rozmowach pokojowych pomiędzy Rosją i Ukrainą, to sygnał wysłany do USA i administracji Joe Bidena? O tym w podcaście „Rzecz w tym” rozmawiają Michał Płociński i Jędrzej Bielecki.Gdy w Polsce kończy się Forum Ekonomiczne w Karpaczu, w Rosji rozkręca się Wschodnie Forum Ekonomiczne we Władywostoku. Władimir Putin postanowił je wykorzystać jako platformę do opowiedzenia światu o tym, jak widzi pokój w Ukrainie, a także kogo popierałby w wyborach prezydenckich w USA.Rosyjski dyktator oświadczył we Władywostoku, że mediatorami w rozmowach pokojowych pomiędzy Rosją i Ukrainą powinny być trzy państwa: Chiny, Indie i Brazylia. – Putin jeszcze raz za darmo, nie robiąc niczego konkretnego w tym kierunku, prezentuje się jako ten, który proponuje pokój – tłumaczy Jędrzej Bielecki, dziennikarz działu zagranicznego „Rzeczpospolitej”.– A Zełenski nie proponuje – analizuje narrację Putina Bielecki. – Bo przypomnijmy, że prezydent Ukrainy za chwilę leci do Waszyngtonu, by na marginesie dorocznej sesji Rady Ogólnej ONZ spotkać się z prezydentem Joe Bidenem i najprawdopodobniej przedstawić mu to, co nazywa „planem zwycięstwa. Czyli jemu nie chodzi o pokój, tylko o zwycięstwo, a o pokój chodzi wyłącznie Putinowi. To on się dziś przedstawia światu jako zwolennik zakończenia wojny, którą przecież, jak doskonale wiemy, blisko trzy lata temu sam rozpoczął.Na Wschodnim Forum Ekonomicznym rosyjski dyktator opowiadał także, na kogo by postawił w wyborach prezydenckich w USA. Ocenił, że Kamala Harris ma „zaraźliwy uśmiech”, i skrytykował Donalda Trumpa, który miał być bardzo złym prezydentem USA dla Rosji, bo narzucił jej dużo ograniczeń i sankcji. Putin wierzy, że „Harris powstrzyma się od podobnych działań” – relacjonuje wypowiedź Putina prowadzący podcast Michał Płociński.– Gdyby Władimir Putin mówił o tobie, że jesteś znakomitym dziennikarzem, który doskonale wpisuje się w potrzeby Kremla, byłbyś z tego zadowolony? – odpowiada Jędrzej Bielecki. – Tak samo jest tutaj. To znaczy, jeżeli Putin mówi, że Harris jest wspaniała, no to jednak podważa ją bardzo mocno w oczach ludzi kochających demokrację, wolność i podobne postawy.Ale czy te dwie wypowiedzi – o pokoju i Kamali Harris – to nie jest przypadkiem sygnał wysłany do Joe Bidena? Demokratom podobno ma zależeć na tym, by samemu doprowadzić do jakiegoś rozejmu z Putinem, nim władzę przejmie Donald Trump i dogada się z rosyjskim dyktatorem na własnych warunkach. Jędrzej Bielecki tłumaczy jednak, że choć demokratom taki rozejm rzeczywiście by się przydał, szczególnie na czas kampanii wyborczej, to jest on raczej niemożliwy.– Wiadomo doskonale, na jakich warunkach Putin by na taki rozejm przystał. Są dwa podstawowe. Pierwszy: nie wycofują się z tego, co zdobyli. I drugi, znacznie ważniejszy: Ukraina zobowiązuje się, że nie będzie wchodziła do NATO, być może do Unii Europejskiej. Bo chodzi cały czas o jedno, od wielu wielu lat, czyli żeby całą Ukrainę poddać kontroli Kremla, nie tylko te tereny bezpośrednio przejęte przez Rosję – tłumaczy Bielecki. I dodaje, że Putin nie może po takiej liczbie ofiar zrezygnować ze swoich podstawowych celów. Co nas więc czeka? – Wojna na wycieńczenie. Drugi Wietnam.Poza tym w podcaście „Rzecz w tym” dziennikarze rozmawiają o kluczu do pokoju, który leży w Azji, i o szansach nacisku Zachodu na Indie i Chiny. A także o Turcji, która złożyła akces do BRICS. I jakie szanse ma NATO w długofalowej konfrontacji z nowym sojuszem państw autorytarnych i nastawionych sceptycznie do globalnego przywództwa USA.
  • Dyrektor OSW: Dymisja Dmytra Kułeby nie ma związku z jego wypowiedzią o Wołyniu

    29:24|
    Rekonstrukcja w ukraińskim rządzie to efekt rosnących wpływów Andrieja Jermaka, szefa administracji prezydenta Wołodymyra Zełeńskiego – mówił szef Ośrodka Studiów Wschodnich w podcaście „Rzecz w Tym”.  To było polityczne trzęsienie ziemi – tak o dymisjach siedmiu ministrów ukraińskiego rządu mówił Wojciech Konończuk, szef Ośrodka Studiów Wschodnich. Ekspert przypomniał, że już wcześniej stanowiska straciło kilku szefów resortów, a ich fotele były nieobsadzone. W ten sposób, jak twierdzi Konończuk, prezydent Wołodymyr Zełeński szykuje dużą rekonstrukcję, która zwiększy wpływy administracji prezydenta w rządzie. Dlatego też wykluczył możliwość spełnienia postulatów opozycji ws. stworzenia – jak w Izraelu – gabinetu wojennego, w którym zasiadają również przedstawiciele opozycji.Co Dmytro Kułeba powiedział o Wołyniu?Pytany o związek dymisji Dmytro Kułeby, ministerstwa spraw zagranicznych, z jego wypowiedzią w czasie Campusu Polska Przyszłości, Konończuk zaprzeczył, jakoby miała ona coś wspólnego z jego wypowiedzią na temat Wołynia. Kułeba zrównał wówczas zbrodnię wołyńską z akcją Wisła i mówił o ukraińskich ziemiach odnosząc się do terenów obecnej Polski.– Plotki o jego dymisji pojawiały się już wcześniej – wskazał ekspert. Największe szanse na objęcie resortu spraw zagranicznych ma jego dotychczasowy zastępca, Andrij Sybiha, zaufany człowiek Andrieja Jermaka, stojącego na czele biura prezydenta. Sybiha wcześniej był zastępcą Jermaka w prezydenckiej administracji.Konończuk jednak wątpi, by nowy minister rozwiązał napięcia na tle historycznym między Polską a Ukrainą. Zwrócił też uwagę na trudność sytuacji związanej z rzezią wołyńską. – Ukraińcy nie rozumieją, że strona polska domaga się poszukiwań i ekshumacji szczątków ofiar, by móc je po chrześcijańsku pożegnać i pochować. Ukraińcy twierdzą też, że nie ma odgórnego zakazu poszukiwań i ekshumacji. Bo jak strona polska występuje z wnioskami o takie zgody, one nie są rozpatrywane – mówił szef Ośrodka Studiów Wschodnich.Na Ukrainie nie ma alternatywy dla Wołodymyra ZełenskiegoZachód rekonstrukcją rządu, według Konończuka, nie będzie zachwycony, ponieważ narusza ona równowagę między prezydentem, rządem i parlamentem, która jest zapisana w ukraińskiej konstytucji. Jednak nikt poważny na Zachodzie nie będzie krytykował Zełenskiego za to, że sprawuje urząd mimo upływu kadencji. – Nie ma dla niego alternatywy. Opozycja ukraińska też uznaje jego mandat. To Rosja chciałaby nas poróżnić i pokazać Zełenskiego jako uzurpatora. Również kwestia korupcji jest używana do poróżnienia Ukrainy z Zachodem. Na początku Zełenski z nią walczył, ale to problem systemowy. Przed wejściem do Unii Europejskiej, będzie musiał zostać rozwiązany – zauważa Konończuk. Jego zdaniem jednak teraz z powodu korupcji nikt nie będzie blokował pomocy dla Ukrainy.Ekspert skomentował też krwawe bombardowania Charkowa, Połtawy i Lwowa, które miały miejsce w ostatnich dniach. – To odpowiedź Putina na ofensywę na Kursk i zajęcie 1000 km kwadratowych terytorium Federacji Rosyjskiej przez zgrupowanie kilkunastu tysięcy ukraińskich żołnierzy – tłumaczył. – A że od ponad dwudziestu lat Rosja jest państwem bandyckim, to odpowiedź jest bandycka - tłumaczył.Jego zdaniem ofensywa na Kursk nie przyniosła w pełni efektów militarnych – nie zmusiła Putina do wycofania części wojsk z Donbasu. – Do obrony obwodu kurskiego przerzucono wojska z okręgu leningradzkiego. Putin zacisnął zęby, ale nie odpuścił ofensywy na Pokrowsk – tłumaczył Konończuk. Mimo to operacja pod względem politycznym jest sukcesem. – Zełenski pokazał światu, że Ukraina nie jest ani tak słaba, by nie móc zając części ziem Federacji Rosyjskiej, ani Rosja nie jest taka potężna, jak się niektórym na Zachodzie wydaje – tłumaczył.